W czwartek 10 listopada w Alei Żeglarstwa Polskiego w Gdyni odsłonięta została tablica Ludomira Mączki - geologa, podróżnika i żeglarza, który na jachcie „Maria” przez 11 lat pływał po świecie. Była to już dziesiąta tablica honorująca wybitnych polskich żeglarzy w gdyńskiej marinie.
Grupa żeglarzy, miłośników żeglarstwa, przyjaciół Ludomira Mączki, uczestniczyło w ceremonii odsłonięcia tablicy, którego dokonali przewodnicząca Rady Miasta Gdyni Joanna Zielińska oraz prezes Pomorskiego Związku Żeglarskiego Bogusław Witkowski
Ludomir Mączka to w polskim żeglarstwie postać wyjątkowa. Urodził się w 1926 roku. W 1957 roku zdobył patent jachtowego kapitana żeglugi wielkiej. Odbył kilka większych rejsów morskich m.in. na „Zewie Morza” do Narwiku, na „Witeź II” do Islandii. W 1966 roku uczestniczył w słynnej wyprawie jachtu „Śmiały” do Ameryki Południowej. Jako geolog z wykształcenia spędził kilka lat na zwiadzie geologicznym w Mongolii i Zambii skąd wrócił w 1972 roku. Za zgromadzone na kontraktach pieniądze kupił jacht „Maria”, który stał się odtąd praktycznie jego domem.
W wieku 47 lat wyrusza w wielką podróż dookoła świata, któa trwała 11 lat, zawijał do ok. 200 portów, pływało w tym czasie na "Marii" 50 żeglarzy. Swoją wędrówkę zakończył w 1984 roku we Francji.
Za współprowadzenie wyprawy (z W. Jacobsonem i J. Kurbielem) na „Vagabond II” z Pacyfiku na Atlantyk przez North West Passage uhonorowany został nagrodą Srebrny Sekstant 1988.
W sumie przebył pod żaglami 170 tys. Mm, 8 razy przebył Atlantyk; 4 x Pacyfik; 3 x Ocean Indyjski.
Wśród przybyłych na uroczystość byli m.in. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, pierwsza kobieta, która samotnie opłynęła świat: Poznałam Ludomira w Sydney w 1977 roku, gdzie mój „Mazurek” i jego „Maria” zupełnie przypadkowo zacumowały burta w burtę. Jego największym wyczynem było to, że latami żył na jachcie tak, jak chciał.
Kilkanaście lat życia Ludomir Mączka spędził na jachcie zaprojektowanym przez gdańskiego konstruktora Wacława Liskiewicza: „Maria” była bardzo podobna do jachtów typu Tahiti Ketch. To stara konstrukcja, niezbyt szybka, ale bardzo dzielna na morzu. Jacht miał dosyć szeroki kadłub, więc pod pokładem trochę miejsca było - a dla Ludka był on prawdziwym domem. Jeżeli chodzi o liczbę przebytych mil, to - obok „Copernicusa” - z moich jednostek ma ona największy „przebieg”.